Rozdział dedykuję Basi i Monice. Dziękuję :*
*Samochód wjechał na podjazd, na co wziąłem gwałtowny wdech. Boję się reakcji Perrie. Za pewne będzie mi wypominać, że znów dałem się wkręcić chłopakom. Jednak ma złote serce i może nie będzie mi robić wyrzutów?
Mark się zatrzymał i obdarzył mnie współczującym spojrzeniem. On również wiedział, co zaraz się wydarzy. Zwróciłem się w stronę bezdomnej. Patrzyła na mnie wyczekująco, domagając się wyjaśnień.
- Jesteśmy na miejscu- uśmiechnąłem się do niej blado, po czym wysiadłem z samochodu.*
Otworzyłem jej drzwi a ona minęła mnie w ciszy i zrobiła kilka kroków, po czym stanęła czekając na mnie. Skierowałem się w stronę werandy. Mój oddech przyśpieszył, nogi zaczęły mi się trząść a ręce pocić. Nie bój się Zayn, przecież nie robisz nic złego, tylko pomagasz innym. Wziąłem miarowy oddech i sięgnąłem po klucze i otworzyłem jej kolejne drzwi. Przeszła obok i spojrzała na mnie. Nie mogłem odczytać wyrazu jej twarzy, bo nie wyrażał niczego. Zdjąłem kurtkę i rzuciłem ją niedbale na haczyk. Weszliśmy do salonu. Kobieta rozglądała się po otoczeniu z uwagą a w jej oczach można było dostrzec zdziwienie i podziw.
- Rozgość się. To jest salon a tam kuchnia i jadalnia. Te drzwi na końcu korytarza to łazienka. Na górze jest moja i Perrie sypialnia, oraz wiele innych pokoi gościnnych z łazienkami - uśmiechnąłem się do niej ciepło, wskazując poszczególne pomieszczenia. Ruszyłem w stronę kuchni wyciągając dwa kubki- Chcesz coś do picia?
Nie odezwała się słowem i pokręciła przecząco głową. Usiadła delikatnie na kanapie, jakby bojąc się, że to jest sen, który zniknie jej sprzed oczu.Wróciłem do kuchni i zalałem herbatę.
Kiedy wszedłem do salonu, nieznajoma bawiła się swoimi dłońmi, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Postawiłem kubki na stoliku i usiadłem na przeciwko niej. Podniosła na mniej swój wzrok a z jej oczu zaczęły płynąć łzy.
- Nie musiałeś tego robić. Mogłeś mnie tam zostawić i nic by się nie stało- rzekła ściszonym głosem.
- Jak możesz tak mówić. Uratowaliśmy ci życie i ty jeszcze...- urwałem, gdy usłyszałem szczęk otwierającego się zamka.Wróciła.
- Już jestem. Matko ale jestem zmęczona. Nasz producent powinien nam dać w najbliższym czasie wolne- z holu dobiegł do nas zmęczony głos blondynki.
Weszła do salonu i uśmiechnęła się w moją stronę, lecz gdy przeniosła swój wzrok na kobietę, momentalnie uśmiech znikł z jej twarzy. Spojrzała na mnie a w jej oczach widniały konsternacja i zdziwienie.
- Kto to jest i co ona tu robi? Od kiedy zapraszasz do naszego domu bezdomne pod moją nieobecność?- zasypała mnie pytaniami i zmierzyła mnie wzrokiem.
- Wyjaśnię ci wszystko ale chodźmy do kuchni- odpowiedziałem i ruszyłem energicznym krokiem w stronę Perrie i wyszliśmy z salonu.
- Więc?- założyła ręce na piersi i podniosła brwi, czekając na moją odpowiedź.
- Kiedy wyszliśmy z koncertu, mieliśmy w planach iść do klubu trochę się rozerwać. No i gdy przechodziliśmy koło jednej z mniejszych alejek, usłyszeliśmy kobiecy krzyk. Pobiegliśmy w tamtą stronę i zobaczyliśmy jak dwóch mężczyzn gwałci bezbronną kobietę. Odciągnęliśmy ich od niej i skopaliśmy im tyłek. Uciekli. Miała liczne siniaki na całym ciele i w dodatku oni pocieli ją nożem, bo stawiała im opór. W skrócie uratowaliśmy ją. Wyobraziłem sobie, że tam byłaś ty. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby to była prawda- ostatnie słowa wyszeptałem a z moich oczu wypłynęły pierwsze łzy.
Perrie podeszła do mnie i mocno się we mnie wtuliła. Ona też płakała. Nie wiem co by się stało, gdyby to ona byłaby na jej miejscu. Nie mogłem tak po prostu temu wszystkiemu się przyglądać i być na to obojętnym. Nie mogłem.
- Dobrze już wszystko rozumiem. Nie musisz mówić nic więcej. Postąpiłeś bardzo roztropnie. Przepraszam- chlipała w moje ramię a ja ścisnąłem ją mocno, dodając jej otuchy.
- Chodźmy. Nie możemy jej zostawić samej- pocałowałem ją i delikatnie wziąłem ją za rękę, prowadząc do salonu.
- Cześć mam na imię Perrie i jestem dziewczyną Zayna - uśmiechnęła się przyjacielsko w stronę kobiety ale tamta jej nie odpowiedziała.
- Do mnie też się nie odzywa- spojrzałem smutno na Perrie, odwróciła się do mnie i przekazała mi bezgłośnie ''Daj jej czas.'' Westchnąłem głęboko i poszedłem na górę.
******************************************************************************
- Rozgość się. To jest salon a tam kuchnia i jadalnia. Te drzwi na końcu korytarza to łazienka. Na górze jest moja i Perrie sypialnia, oraz wiele innych pokoi gościnnych z łazienkami - uśmiechnąłem się do niej ciepło, wskazując poszczególne pomieszczenia. Ruszyłem w stronę kuchni wyciągając dwa kubki- Chcesz coś do picia?
Nie odezwała się słowem i pokręciła przecząco głową. Usiadła delikatnie na kanapie, jakby bojąc się, że to jest sen, który zniknie jej sprzed oczu.Wróciłem do kuchni i zalałem herbatę.
Kiedy wszedłem do salonu, nieznajoma bawiła się swoimi dłońmi, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Postawiłem kubki na stoliku i usiadłem na przeciwko niej. Podniosła na mniej swój wzrok a z jej oczu zaczęły płynąć łzy.
- Nie musiałeś tego robić. Mogłeś mnie tam zostawić i nic by się nie stało- rzekła ściszonym głosem.
- Jak możesz tak mówić. Uratowaliśmy ci życie i ty jeszcze...- urwałem, gdy usłyszałem szczęk otwierającego się zamka.Wróciła.
- Już jestem. Matko ale jestem zmęczona. Nasz producent powinien nam dać w najbliższym czasie wolne- z holu dobiegł do nas zmęczony głos blondynki.
Weszła do salonu i uśmiechnęła się w moją stronę, lecz gdy przeniosła swój wzrok na kobietę, momentalnie uśmiech znikł z jej twarzy. Spojrzała na mnie a w jej oczach widniały konsternacja i zdziwienie.
- Kto to jest i co ona tu robi? Od kiedy zapraszasz do naszego domu bezdomne pod moją nieobecność?- zasypała mnie pytaniami i zmierzyła mnie wzrokiem.
- Wyjaśnię ci wszystko ale chodźmy do kuchni- odpowiedziałem i ruszyłem energicznym krokiem w stronę Perrie i wyszliśmy z salonu.
- Więc?- założyła ręce na piersi i podniosła brwi, czekając na moją odpowiedź.
- Kiedy wyszliśmy z koncertu, mieliśmy w planach iść do klubu trochę się rozerwać. No i gdy przechodziliśmy koło jednej z mniejszych alejek, usłyszeliśmy kobiecy krzyk. Pobiegliśmy w tamtą stronę i zobaczyliśmy jak dwóch mężczyzn gwałci bezbronną kobietę. Odciągnęliśmy ich od niej i skopaliśmy im tyłek. Uciekli. Miała liczne siniaki na całym ciele i w dodatku oni pocieli ją nożem, bo stawiała im opór. W skrócie uratowaliśmy ją. Wyobraziłem sobie, że tam byłaś ty. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby to była prawda- ostatnie słowa wyszeptałem a z moich oczu wypłynęły pierwsze łzy.
Perrie podeszła do mnie i mocno się we mnie wtuliła. Ona też płakała. Nie wiem co by się stało, gdyby to ona byłaby na jej miejscu. Nie mogłem tak po prostu temu wszystkiemu się przyglądać i być na to obojętnym. Nie mogłem.
- Dobrze już wszystko rozumiem. Nie musisz mówić nic więcej. Postąpiłeś bardzo roztropnie. Przepraszam- chlipała w moje ramię a ja ścisnąłem ją mocno, dodając jej otuchy.
- Chodźmy. Nie możemy jej zostawić samej- pocałowałem ją i delikatnie wziąłem ją za rękę, prowadząc do salonu.
- Cześć mam na imię Perrie i jestem dziewczyną Zayna - uśmiechnęła się przyjacielsko w stronę kobiety ale tamta jej nie odpowiedziała.
- Do mnie też się nie odzywa- spojrzałem smutno na Perrie, odwróciła się do mnie i przekazała mi bezgłośnie ''Daj jej czas.'' Westchnąłem głęboko i poszedłem na górę.
**Perrie**
- Słuchaj. Zapewne potrzebujesz ubrań i kosmetyków. Zaraz ci przyniosę. - uśmiechnęłam się do niej promiennie i udałam się do naszej sypialni. Weszłam do pokoju ale Zayna nie było w środku. Pewnie poszedł wziąć prysznic. Podeszłam do szafki na ubrania i wyciągnęłam z niej ładny komplet nocny i
parę kosmetyków i ręcznik. Zeszłam na dół a nieznajoma rozglądała się po salonie.
parę kosmetyków i ręcznik. Zeszłam na dół a nieznajoma rozglądała się po salonie.
- Chodź pokażę ci twoją sypialnie- wstała i niepewnym krokiem szła w moją stronę, potykając się- Złap się mnie, bo widzę, że zaraz upadniesz.- wzięłam ją pod rękę i w wolnym tempie wspinałyśmy się po schodach. Gdy byłyśmy już u szczytu skręciłyśmy w lewo i podążałyśmy dalej korytarzem. Weszłyśmy do pierwszego pokoju. Lubiłam ten pokój ma taki niesamowity klimat. Zapaliłam światło i pomogłam jej usiąść na łóżku. Położyłam rzeczy obok niej.
- Gdybyś potrzebowała pomocy, to mnie zawołaj. Będę tu cały czas, na wszelki wypadek- uśmiechnęłam się do niej uprzejmie.
- Dzięki ale poradzę sobie - posłała mi mały uśmiech, wzięła swoje rzeczy i poszła do łazienki.
Odetchnęłam z ulgą. Odezwała się do mnie. Nie sądziłam, że tak szybko się przełamie. Zdecydowanie widać, że ma urazę do ludzi, tylko pytanie dlaczego?
Zebrałam swoje myśli i postanowiłam zostać chwilę, aby zaścielić jej łóżko. Kiedy układałam poduszki do spania, wyszła z łazienki. Spojrzałam na nią a moja szczęka wylądowała z hukiem na podłogę. Przede mną stała nie wyższa ode mnie brunetka z długimi włosami i niebieskimi oczami. Nie mogłam uwierzyć, że to ta sama osoba.
- Nie wierzę, to ty czy zamieniłaś się z jakąś dziewczyną, która jest w środku?- dla komizmu udawałam, że wychylam się ponad jej ramie, by kogoś zobaczyć, na co cicho zachichotała-Bardzo ładnie wyglądasz.
- Dziękuję- speszyła się a na jej usta wkradł się ledwie widoczny uśmiech.
- No dobra łóżko ci pościeliłam. Potrzebujesz jeszcze czegoś?- zapytałam.
- Masz może plastry? Chciałam zakleić rany- odezwała się cichym głosem.
- Jasne są w łazience. Opatrzyć cię?- spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem- Spokojnie nic ci nie zrobię. Sama możesz nie dać rady- uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco.
Dziewczyna toczyła ze sobą jakąś wewnętrzną walkę, jednak po paru minutach spojrzała na mnie i zgodziła się. Wzięłam z łazienki plastry i usiadłam koło niej na łóżku. Na moją obecność spięła się i przełknęła nerwowo ślinę. Pewnie dawno nie miała styczności z miłymi ludźmi. Nie chce jej o to pytać. Najwidoczniej jestem pierwszą osobą, której od dawna zaufała i nie mogę tego zepsuć. Podwinęła koszulę a moim oczom ukazały się liczne siniaki i nacięcia nożem. Jedne były świeże i ledwo zagojone a nie które stare i pociemniałe. Widok był przerażający. Zerknęłam na dziewczynę, zaczęła płakać. Przytuliłam się do niej i zaczęłam uspokajać.
- Ćśś, spokojnie. Tutaj będziesz bezpieczna. Nikt już ci nie zrobi krzywdy. Spokojnie.- bujałam się z nią w tył i w przód, dopóki nie przestała się trząść. Opatrzyłam jej rany, czasami odwracając wzrok. Dziewczyna podziękowała mi i tym razem to ona mnie przytuliła.
- Dobranoc. Miłej nocy ci życzę- wyszłam z pokoju i skierowałam się do mojej sypialni.
**Zayn**
- Dzień dobry, kochanie- przytuliłem Perrie i cmoknąłem ją w policzek.
- Dzień dobry śpiochu- uśmiechnęła się szeroko i upaćkała mój nos ciastem do naleśników.
- Ja śpiochem? Która jest godzina?- zmazałem ciasto i spojrzałem na nią zdziwiony.
- 10.30 a z tego, co pamiętam to masz wywiad o 11- wskazała na zegarek i odwróciła się w moją stronę.
Jak to możliwe? Zaspałem? Przysiągłbym, że wczoraj nastawiałem budzik. Trudno teraz muszę się pospieszyć, jeśli nie chce dostać zrypy od Paula.
- Ziemia do Zayna. Czy ty w ogóle mnie słuchasz?- zaczęła machać mi ręką przed oczami, złapałem ją i ucałowałem, co zdziwiło moja narzeczoną.
- Zawsze- wyszczerzyłem zęby.
- Łajdak- uśmiechnęła się zadziornie- Spóźnisz się do pracy. Już powinieneś wychodzić.
- Pa. Na razie- wpiłem się w jej usta i szybko zmierzałem w kierunku wyjścia.
- Pa. Kocham cię- zawołała, kiedy drzwi się za mną zamknęły.
Wsiadłem do mojego bmw i8 i szybko wyjechałem z podjazdu. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał 10.40. Powinienem się wyrobić. Wyjechałem na główną drogę i przycisnąłem pedał gazu.
Na miejscu byłem już po 15 minutach. Wszedłem szybko do budynku i popędziłem na górę, gdzie miał się odbyć wywiad. Podszedłem do recepcji biura. Za nim siedziała miła blondynka, która szybko poinstruowała mnie, jak dostać się pod wyznaczone miejsce. Spojrzałem odruchowo na zegarek miałem jeszcze trzy minuty. Znalazłem drzwi i zwartym krokiem wszedłem do środka. W pomieszczeniu byli już wszyscy chłopacy a ich twarze od razu skierowały się w moją stronę. Pięknie.
- Malik. Czy ty czasami odbierasz ten cholerny telefon?-ryknął na mnie Paul.
- Ja też się cieszę, że cie widzę. Wybacz ale zaspałem i najwidoczniej wyciszyłem telefon. Przepraszam- rzuciłem tylko i usiadłem na wolnym krześle.
- Wiedziałem, że tak będzie- Liam pokiwał smutno głową i przesłał mi słaby uśmiech.
- Jak tam twoja dziwka, Perrie już wie?- wyszczerzył się Harry.
- Mógłbyś się ogarnąć, przestań ją wyzywać od najgorszych!- zgromiłem go spojrzeniem, na co loczek tylko parsknął śmiechem.
- Chciałbyś.
- Wchodzicie za minutę- odezwał się głos z ekipy.
- Dlaczego tak wulgarnie odnosisz się do kobiet? Co na przykład zrobiła ci, ta dziewczyna, którą wczoraj uratowaliśmy?- milczał- Zachowujesz się jak chuj odkąd zerwałeś z Samanthą.
- Nie poruszaj tego tematu- syknął a jego szczeka się naprężyła.
Wiedziałem, że trafiłem go w czuły punkt. To co zrobiła Samantha jest nie wybaczalne ale to nie oznacza, by mścił się na innych dziewczynach...
******************************************************************************
No i jest trzeci rozdział. Jest trochę dłuższy od dwóch pozostałych ale mam nadzieję, że to was nie zniechęci i przeczytacie go. Muszę trochę tu natruć, cóż poradzić. Bardzo dziękuję wam za komentarze pod ostatnim rozdziałem, co przyczyniło się do zwiększenia mojej motywacji i mam pomysły na dwa kolejne. Co najlepsze wena naszła mnie na angielskim. -Mrs Hano o czym pani tak marzy? - O niebieskich migdałach :D.No Marta wróć, bo odchodzisz od tematu. Chciałam was uprzedzić, że przez następne przynajmniej dwa rozdziały nie będzie fajerwerek itd. Dziękuję Basi i Monice bez was, wciąż tkwiłabym w martwym punkcie. Dziękuję :3
Zapraszam do komentowania i do następnego. Pozdrawiam, Martha