Rozdział dedykuję dla mojej przyjaciółki Oli z okazji 18 -stych urodzin. Dzięki niej powstała Emily a także wam każdemu mojemu czytelnikowi z osobna.
** Harry **
- Harry? Co się tu dzieje? - odskoczyłem od niej, zerkając na intruza, który nam przeszkodził. Liam mierzył mnie wzrokiem, od czasu do czasu zerkając na Emily.
- Nic. Tylko chciałem napić się soku - burknąłem i podszedłem do lodówki. Dziewczyna stała obok Payne'a i patrzyła na mnie przerażonym wzrokiem. Liam tylko posłał mi ostrzegawcze spojrzenie i zwrócił się do dziewczyny:
- Wszystko w porządku? - w jego głosie można było usłyszeć troskę ale również i złość.
- Tak. Jest ok - brunetka pokiwała głową i odwróciła się w stronę blatu, aby dokończyć swoją czynność. Zalała wrzątkiem kubek i bez słowa opuściła pomieszczenie.
- Napić się soku? Myślisz, że jestem na tyle głupi, aby ci uwierzyć? - spytał, kiedy zostaliśmy sami. Założył ręce na piersi i podniósł brew, oczekując mojego wyjaśnienia.
- Możesz uważać jak tylko chcesz. Nie obchodzi mnie to - odpowiedziałem wymijająco i skierowałem się do wyjścia. Szatyn zagrodził mi drogę i podniósł na mnie rękę, jakbym był jakimś dzieckiem.
- Przesuń się. Chce przejść a jeśli nie zrobisz tego dobrowolnie sam ci chętnie pomogę - warknąłem i spojrzałem wyzywająco w jego stronę.
- Jeszcze raz ją dotkniesz, to obiecuję, że skopię ci tyłek - zmierzył mnie przeszywającym wzrokiem, na co tylko parsknąłem śmiechem. Widząc moją wesołość popchnął mnie, przez co mój uśmiech momentalnie zeszedł z twarzy i zastąpił miejsce irytacji. Nie trzeba było tego zaczynać stary.
Rzuciłem się na niego a moja pięść ,,spotkała"się z jego policzkiem. Zatoczył się do tyłu a z jego ust wydobył się cichy jęk. Splunął w dół i skierował się w moją stronę. Zamachnął się, nie trafił we mnie, lecz jego dłoń uderzyła w szafki a stojące obok naczynia zlatywały jak kartki, które zdmuchnął wiatr. Nie muszę chyba wspominać, że narobiły niezłego hałasu. Nie obchodziło mnie to, że zaraz przyleci pozostała trójka a na dodatek Perrie będzie robić mi wyrzuty z powodu potłuczonej porcelany. Liczy się teraz ustać na nogach i dać temu szmaciarzowi nauczkę.
Poczułem smak krwi na języku, który spływał do moich ust a głowa pulsowała niemiłosiernym bólem. Chłopak również nie wyglądał za dobrze. Rozcięta warga i duży czerwony siniak, który już zmieniał swój koloryt.
Kiedy miałem kolejny raz uderzyć Liama, jakaś siła odciągnęła mnie na bok. Odwróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem chłopaków, którzy nie byli przeszczęśliwi. Spojrzałem na Zayna, na jego twarzy malowała się furia i konsternacja. Wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
- Stary, myślałem że wszystko sobie wyjaśniliśmy - wydukał jednak jego postawa wyrażała pewność siebie - Wynoś się z mojego domu!
- Kurwa ale ja nic nie zrobiłem - zacząłem się bronić.
- Jasne a próba gwałtu na dziewczynie to nic? - zapytał Payne, który starał się trzymać swoją cierpliwość na wodzy.
- Co? Pogrzało cię już do reszty? - oczy mulata błysnęły z nową siłą nienawiści - Czy to prawda?
- Tak. Znaczy nie, ja pierdole. Nie, ok? - zacząłem się motać ale wiedziałem, że jestem już na straconej pozycji. Oni tego nie kupią. Kuźwa mać. Po co tyle piłem?
- Wynoś się z mojego domu! Więcej nie będę powtarzać! - Malik ruszył w moją stronę a ja starałem się wyrwać, na próżno. Alkohol osłabił moją koordynację, co skończyło się tylko na lekkim uderzeniu chłopaka w głowę. Kolejny powód, aby mnie wypierdzielić z domu, po prostu świetnie!
***
Spoglądam beznamiętnie na butelkę whisky. Jak dotarłem do domu? Wziąłem taksówkę ale jak to na mój temperament przystało, nie obyło się bez awantury o mierne trzy funty napiwku. Przed domem jak zwykle szlajali się fotoreporterzy. Ich także uraczyłem moją uprzejmością, rzucając w ich stronę kamienieniem, który leżał na trawniku. Ledwo dotarłem do drzwi klnąc na nierówną płaszczyznę po której szedłem. Cały świat mnie kocha a ja jego z wzajemnością.
Westchnąłem i sięgnąłem po następną kolejkę. Nalałem do pełna i chwyciłem szklankę. Chwilę przyglądałem się brązowemu płynowi, po czym wziąłem łyk. Smak utęsknionego alkoholu rozlewał się po moim wnętrzu. Poczułem tak dobrze znane mi ciepło, którego brakowało mi przez poprzednie parę godzin. Wiem może i jestem uzależniony ale ch** mnie to obchodzi. Ona daje mi poczucie bliskości, którego nikt mi nie może dać.
Kolejna szklanka a ja poczułem, że wreszcie zaczynam się rozluźniać. Nie mogłem tego zaświadczyć u Zayna, bo kiedy tylko przekroczyłem próg wiedziałem, że nie znajdę tego czego szukam. Hm jednak jest pewna rzecz, za którą nie zmieniłbym przebiegu dzisiejszych zdarzeń. Nazywała się Emily. Ta dziewczyna po prostu jest niesamowita. Gdy tylko przekroczyła próg salonu, moje ciało przeszedł dreszcz i nie rozumiem dlaczego. Może, że jest tak atrakcyjna? Nie, nie wiem i nie chce wiedzieć. Styles wróć. Przestań do kurwy nędzy o niej myśleć. Przecież nie jest ciebie warta. Pochodzi ze slumsów i nie wiadomo z kim się przespała. Chcesz to coś zaliczyć? Chyba sobie żartujesz.
Gdy chciałem się położyć, po mojej głowie rozszedł się nieprzyjemny ból. Kurwa. Zabije tego gnoja. Podniosłem się do pozycji siedzącej i bezczynnie wpatrywałem się w stolik. Sięgnąłem po butelkę szkockiej a resztę zawartości leżącej na stoliku zrzuciłem na podłogę. Nie pomaga. Wstałem i przewróciłem stolik. Liam naprawdę mnie zirytował. Przecież nigdy tego nie robi a jednak pozory mylą.
- Dlaczego jej bronisz, co? - wykrzyczałem z całych sił, ale nikt mi nie odpowiedział - Może ci się podoba? Zarechotałem i spojrzałem na stojącą przede mną lampę, jakby to był Daddy. Przechyliłem głowę w bok i przewróciłem lampę - Kto następny?
Uśmiechnąłem się łobuzersko i ruszyłem w głąb salonu. Po kolei na podłodze lądowały fotele, książki, płyty, i cała gama mebli pokoju dziennego. Kiedy pokój przypominał burdel dałem sobie spokój. Ruszyłem w stronę mojej sypialni po drodze rozlewając przez nieuwagę trochę whisky. Jutro mój personel dozna zawału. Hahahaha myślicie, że się tym przejmuję? Odpowiedź chyba już znacie.
Nie miałem sił zdjąć ubrań. Położyłem się na łóżku, dając prowadzić się Morfeuszowi w stronę jego krainy.
** Emily **
Położyłam się na łóżku i tępym wzrokiem wpatrywałam się w sufit, doszukując się jakiejś niedoskonałości. Czy znalazłam? Oczywiście, że nie. Chcę, aby ta noc się skończyła i nastał nowy dzień, dający mi złudną nadzieję na lepsze jutro.
Przewracam się z boku na bok a sen wcale nie przychodzi. Dlaczego? Kiedy tylko zamknę oczy wszystkie wspomnienia, te złe wspomnienia powracają. Ten chłopak otworzył drzwi, które od dania mi nowej szansy na lepsze życie próbowałam zamknąć. Z dotknięciem jego dłoni na mojej skórze, to wszystko powróciło. Mroczna strona mnie znów się obudziła, jak potwory, które czają się na ciebie na pozór w bezpiecznym lesie. Ból, strach i bezsilność, to uczucia które towarzyszą mi od czasu, gdy dałam sobie szansę na spełnienie moich marzeń. Do czego mnie to poprowadziło?
Pamiętałam co Harry powiedział, kiedy mnie znalazł. To tak cholernie zabolało a niby zdążyłam zbudować pancerz dla nieżyczliwych osób, ale on zniszczył go w ułamku sekundy. Zostawiając mnie nagą i bezbronną. Nie chciałam mu podawać ręki, ponieważ znałam takich jak on. Niegrzeczny chłopiec, który łamie niewieście serca. Dałam się już takiemu omamić i nie pozwolę na to kolejny raz, jakiemuś aroganckiemu dupkowi.
Kiedy próbował mnie zgwałcić, strach przejął kontrolę nad moim ciałem. Nie potrafiłam ruszyć się choćby o milimetr. Wszystkie wspomnienia wróciły...
Przewróciłam się po raz kolejny na bok. Zamknęłam oczy i wytężyłam swoją wyobraźnię. Ja spacerująca brzegiem plaży a obok mnie, mój chłopak, którego nie widziałam dość wyraźnie, ale jego oczy przebijały się przez tą nieprzezroczystą powłokę. Oddałam się Morfeuszowi, śniąc o zielonych tęczówkach.
***
Skierowałam się do łazienki i wzięłam szybki prysznic, aby przywrócić się do porządku. Ubrałam komplet ubrań, który podarowała mi Perrie. Ta dziewczyna nawet nie wie jak bardzo jest kochana i chyba nigdy nie będę potrafiła wyrazić wobec niej swojej wdzięczności.
Schodząc w dół poczułam zapach naleśnikowego ciasta. Moje przypuszczenia powiodły się, gdy zobaczyłam blondynkę potrząsającą plackiem na patelni. Kiedy mnie zauważyła uśmiechnęła się i nałożyła dla mnie porcję swojego przysmaku.
- Dzień dobry. Jak się czujesz? - jej uśmiech zniknął a na jej twarzy pojawiła zmarszczka, głęboko nad czymś się zastanawiając - Przepraszam za Harry'ego. Nie powinniśmy w ogóle go zapraszać.
- Nie przejmuj się, to tylko i wyłącznie moja wina, gdybym nie zeszła nic by się nie stało a Zayn nie pogorszyłby swoich relacji - wymusiłam uśmiech, bo nie chciałam, aby Perrie dodatkowo obwiniała się za to całe zdarzenie.
- Przestań. Chcesz trochę syropu? - zmieniła temat i posłała mi blady uśmiech.
- Jasne, jeśli masz - uśmiechnęłam się szeroko.
- Trzymaj. Mam pytanie? - wręczyła mi butelkę i usiadła na przeciwko.
- Hm? - nabiłam na widelec mały kawałek ciasta i przysunęłam go do ust.
- Skąd pochodzisz, bo masz obcy akcent a skądś go kojarzę, tylko nie mogę sobie przypomnieć - zrobiła zamyśloną minę i wpatrywała się w pustą przestrzeń gdzieś za mną.
- Z Australii. Moi rodzice mieszkali w New Castle. Tam się urodziłam i wychowałam - posłałam jej nieśmiały uśmiech i wróciłam do mojego naleśnika.
- Mieszkali? - podniosła brew i spojrzała na mnie w skupieniu.
- Tak. Od paru ładnych lat nie odzywali się do mnie. Zerwali ze mną wszelki kontakt - wzruszyłam ramionami a dziewczyna niecierpliwie poruszyła się na krześle, wprawiłam ją pewnie w zakłopotanie.
- Uhm. Dlaczego postanowiłaś się przeprowadzić? Australia to bardzo ładny kraj - dziewczyna spojrzała w moją stronę, po czym wróciła do swojego talerza.
- Tak nie zaprzeczę ale chciałam spełnić swoje marzenia. Być aktorką - zdobyłam się na uśmiech i zaczęłam kroić kolejny plaster naleśnika.
- To co się stało? - głos dziewczyny zadrżał nie wiedząc czy może oto spytać. Nie miałam jej tego za złe, ale to dla mnie jeszcze za wcześnie by otwierać się bardziej.
- Może kiedy indziej opowiem ci o tym - chrząknęłam i włożyłam sobie ciasto do ust.
- Przepraszam. Ja nie powinnam pytać cię o takie szczegóły... - przegryzła wargę a w jej oczach była widoczna panika.
- Nie ma sprawy. Nic się nie stało, tylko to trochę dla mnie za wcześnie - spojrzałam w jej stronę a w jej oczach malowała się ulga.
- Okey. Nie wracajmy do tego tematu. Jak smakowały ci naleśniki? - rozchmurzyła się i wzięła mój talerz do zmywarki.
- Były rewelacyjne. Zdradzisz mi przepis - uśmiechnęłam się ciepło i posprzątałam resztę ze stolika.
- Może kiedyś - zaśmiała się i wróciła po naczynia, które położyłam jej na kredensie.
- Co powiedziałabyś na zakupy za godzinę? - posłała mi swój firmowy uśmiech i zamknęła zmywarkę.
- To dobry pomysł czemu nie - zgodziłam się i chwyciłam ściereczkę, aby wytrzeć stolik.
- No to widzimy się za godzinę w salonie - zadeklarowała i już jej nie było.
- Ok - rzuciłam i wyszłam z kuchni.
Udałam się w stronę sypialni. Wchodząc po schodach dostrzegłam wzdłuż ściany wiszące fotografie Edwards i Malika. Wyglądali uroczo. Inne przedstawiały członków rodziny a inne pozostałej czwórki. Jedno zdjęcie zaciekawiło mnie najbardziej. Nie przedstawiało ani właścicieli tego domu a nikogo z ich rodziny. Na fotografii była uśmiechnięta dziewczyna a obok przytulający ją od tyłu chłopak. To był Harry. Oboje wyglądali na szczęśliwych i zakochanych. Ciekawe co się z nią stało.
Wzruszyłam ramionami i poszłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się na widok rozciągający się za oknem. Kim była ta dziewczyna i dlaczego nie ma jej przy nim. Wydawała się być sympatyczna tak samo jak Harry. Dlaczego jest taki? Nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie. W sumie nie powinnam się do niego zbliżać a co dopiero o nim myśleć.
Wstałam z łóżka i skierowałam swoje kroki w stronę szafy. Wyciągnęłam jakieś ubrania, które dostałam od Perrie. Zdecydowanie muszę coś kupić, tylko za czyje pieniądze. Na pewno nie moje. W życiu się jej nie odpłacę, co zrobiła dla mnie. Wzięłam prysznic i ubrałam wcześniej przygotowany komplet. Ubrałam trampki i zeszłam na dół. W holu czekała na mnie dziewczyna a gdy mnie zobaczyła na jej twarzy pojawił się uśmiech
- Ok. No to jesteśmy już przygotowane. Gotowa? - spytała i poprawiła spadającą torebkę z ramienia.
- Gotowa - uśmiechnęłam się delikatnie i ruszyłyśmy w stronę drzwi.
Zaglądam przez okno obserwując otaczający nas świat. Od zawsze lubiłam to robić, gdy potrzebowałam chwili spokoju. Blondynka śpiewała w takt muzyki płynącej z radia, na co czasami jej wtórowałam uśmiechem. Miała naprawdę piękny głos. Gdy poprosiła mnie abym do niej dołączyła zaprzeczyłam i więcej już nie gnębiła mnie tym pytaniem. Kiedyś lubiłam śpiewać ale tylko dla siebie, ponieważ wstydziłam się mojej barwy głosu, choć moja nauczycielka od muzyki zachwalała jak to mówiła ,,Mam słowiczy głos." Od muzyki wolałam grę aktorską, w której czułam się jak ryba w wodzie i nic oprócz udawania kogoś innego nic poza tym się nie liczyło. Wszystko zmieniło się od wyjazdu do Francji...
- Ej, żyjesz? - spytała Perrie machając mi ręką przed oczami - O czym tak rozmyślasz?
- O niczym ciekawym - uśmiechnęłam się pogodnie i podkręciłam głośniej muzykę - Lubię ten kawałek.
- Ja też uwielbiam Jasona Mraza - Perrie odwzajemniła gest i zaczęła wesoło kiwać głową na boki, po czym wybuchłyśmy śmiechem. ,,I'm yours'' towarzyszyło nam przez pozostałą drogę. Kiedy zaparkowałyśmy pod galerią. Odwróciła się w moją stronę i wysokim głosem oznajmiła:
- Jesteśmy na miejscu - zawyła i odpięła pas bezpieczeństwa.
- No to super - odpięłam swój i wysiadłam z samochodu.
- To co idziemy wykupić cały sklep? - zaszczebiotała i wybuchła niepohamowanym śmiechem.
- Tak. Sklepy nadchodzimy! - odpowiedziałam i dołączyłam do niej, śmiejąc się na cały głos.
***********************************************************************************
No i mamy piąty. Serio już piąty? Nie wierzę. Przepraszam was bardzo mocno, że dodaję dopiero po trzech tygodniach, ale na serio przeżywałam okres czarnej dziury, która zalęgła się w mojej głowie. Natalia nazwała to bezwennością i w pełni się z nią zgadzam. Zabrałam się za pisanie tego rozdziału od poniedziałku i nie wiem jak mi wyszedł. Sami oceńcie. Ja uważam że jest średni. Jak zauważycie wprowadziłam więcej opisu, co pewnie was ucieszy, ale chciałam wprowadzić was do odczuć bohaterów. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał i proszę o komentarze, ponieważ wasze opinie są dla mnie świętością. Postaram się dodać szósty w sobotę, bo jestem wam to winna. Pozostało mi tylko was gorąco uściskać i do zobaczenia pod następnym postem. Martha <3
Uu no fajnie fajnie ^^ super ze dalas tez perspektywe Emily ;3 swietny rozdzial! :*
OdpowiedzUsuńXoxo
Naprawdę fantastyczny rozdział! Bardzo mi się podobał ;) Ciekawe co tam z Harrym ^^
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i do zobaczenia xx
Hmm jak na razie mój ulubiony rozdział! ehh Harry, Harry ty dupku mam nadzieję że się popamiętasz! :D Oby tak dale! Życzę ci dużooooo weny :D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle cudowny, jestem pewna że następny będzie równie świetny ;) Dziękuję za to ze piszesz to ff <3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejne. Masz ogromny talent, i udowadniasz to w każdym nowym rozdziale. Życzę duuuuużo weny :)
@okaynonothing
Super. Bardzo ladnie Martha! Podoba mi sie. (brakuje nieco ekspresji, ale juz coraz lepiej). Pamietaj, ze trojkaty sa niebezpieczne I latwo nadziac sie na ich katy, zwlaszcza ostre.
OdpowiedzUsuńTriangle ;)
Ja jak zwykle będę musiała trochę ponarzekać, ale ktoś musi :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem niepotrzebnie starasz wprowadzić się słowa typu: 'niewieście' 'wypierdzielić', i coś tam chyba jeszcze widziałam, ale nie jestem pewna. Jak dla mnie to po prostu źle się czyta. Czasami prostota jest o wiele lepsza.
Oczywiście to moje zdanie, możesz się z nim nie zgadzać, w końcu to Twój blog, Twój pomysł, i Twoja decyzja, jak to się potoczy. Zrobisz jak uważasz :) x
Szukasz spisu?
OdpowiedzUsuńchcesz się wybić?
może poczytać inne blogi?
Zapraszam do Spis opowiadań o 1D