wtorek, 17 maja 2016

Rozdział 7 Suffering




***Harry***


    Czy znasz to uczucie, kiedy twoje najmroczniejsze wspomnienia wracają?
 
   To mnie prześladuje cały czas. Nie ma chwili, w której mogę poczuć się szczęśliwy, bo nigdy nie byłem. Może byłem, ale nie chcę tego pamiętać. Każdy dąży do szczęścia, a moje zostało mi odebrane niedawno. Ona była wszystkim. Moją ostoją, moją pokrewną duszą, moim szczęściem, moją miłością życia, a ona tak po prostu mnie zostawiła. Zdradziła w najgorszy możliwy sposób w jaki nikt nie chce zostać zraniony. Obnażyła mnie całego przed światem. Niewinnego chłopaka, który kochał ją całym sercem, a ona? Wykorzystała je i podarła na miliony kawałków, rzucając mi nimi w twarz.

   Czy wciąż potrafię kochać? 

   Nie. Moje serce nie kocha już niczego oprócz alkoholu. Ludzie tylko ranią i mają cię w dupie, kiedy ty do nich biegniesz, szukając pocieszenia. 

  Co czuję teraz? 
  Nienawiść do wszystkich ludzi, którzy mnie otaczają. Próbują pocieszyć, abyś odczuł szczęście. Ja mam w poważaniu takie oferty, które są tylko z litości. Nie potrzebuję litości. Potrzebuję spokoju, alkohol to jedyne czego potrzebuje do szczęścia i nikt tego nie zmieni.
   Obudziłem się a jedyny dźwięk, który mogłem usłyszeć to mój własny oddech. Ból rozsadzał moją czaszkę. Otworzyłem oczy, ale od razu tego pożałowałem. 
 Ja pierdolę ile wczoraj wypiłem? To pytanie kotłowało się w mojej głowie. W sumie to nie mogę sobie przypomnieć. Czy to ważne?
   Spojrzałem na podłogę. Wszędzie walały się butelki. Meble były poprzewracane, książki i ich kartki rozrzucone po całym pokoju. Wszystko zlewało się w jeden bałagan, który miałem gdzieś. Nie przeszkadza mi on i dopóki mi to pasuje nikomu nic do tego.
    Wstałem powoli i usiadłem na skraju sofy. Kurwa, ale boli. Trudno jakoś to przeboleję. Moment... Przecież mnie nigdy nic nie boli. Trzeba to zwalczyć. Jedynym lekarstwem na ból jest moja przyjaciółka Whiskey.
    Gdzie ja ją dałem? Ah tak trzeba wstać.
Wstałem nie pewnie czując jak ból, który rozsadzał mi czaszkę sprawiał, że nic nie widzę na oczy. Ja pierdole...
    Doszedłem do szafki i wyciągnąłem z niej karafkę z brązowym płynem. Otworzyłem ją i powąchałem. Nadaje się do picia. Wzruszyłem ramionami i wróciłem do łóżka. Sięgnąłem po szklankę i przechyliłem butelkę. Trochę polało się po pościeli. Trudno. Zarechotałem i przechyliłem zawartość ponownie, aby napełnić szklankę. Wypiłem haustem zawartość i ponownie napełniłem szklankę. Jedna, szklanka, druga i trzecia. Straciłem rachubę jedyne, co teraz jest ważne to ja i moja whiskey.
 
 Dlaczego piję? 

    Każdy ma swoje powody. Jedni piją bo lubią, inni bo muszą a jeszcze inni bo cierpią. Jednak wszystkich łączy to samo. Piją, bo chcą zapomnieć. Zapomnieć o tym jak bardzo nienawidzą świata. Chcą zapomnieć, że żyją. Utonąć w świecie bez martwień, tam gdzie ich ból zostanie uśmierzony. Moim cierpieniem jest miłość. Jakież to oczywiste. Kto nie cierpiał z miłości? Moim cierpieniem jest kobieta o lazurowych oczach. Samantha...
 

  Kim jest dla mnie Samantha?

   Miłością mojego życia. Kimś na kim mogłem polegać. Przyjaciółka, która wszytko rozumie. Dar od niebios na moją niedole, pokrewna dusza, której szukasz przez całe życie, a co najważniejsze to osoba, którą kochasz bardziej niż powietrze. W sumie to kochałem. Teraz to nic nie ważna zdzira jak ich mało. Zdradziła, wykorzystała i porzuciła, nie licząc się z tym, że kogoś rani.
    Kochałem ją. Naprawdę ją kochałem. Była dla mnie wszystkim. Była aniołem, który nade mną czuwał przez cały czas, a ja byłem jej. Nikt nie mógł nas rozdzielić byliśmy jak yin i yang, nieodłączne elementy, które są jednością. Teraz jestem jak pusta przestrzeń, która nie ma sensu istnienia. Nic nie warty element tego świata.
   Samantha była sensem mojego życia, powodem do oddychania, osobą dla której mogłem żyć i kiedy trzeba skoczyć w ogień. A ona co? Zdradziła mnie. Podła suka.
  


*półtora roku wcześniej*

***Harry***

    Siedziałem u mojej siostry już dobre parę godzin. Od poprzedniej gwiazdki nie widzieliśmy się rok. Moja trasa a jej wyjazd do Nowego Yorku na praktykach utrudniał nam spotkanie. 
    Dziś możemy się spotkać w beztroskiej atmosferze razem przy grillu na działce. 
- Harry możesz mi podać kurczaka? - zapytała wskazując na lodówkę - Jak tam sprawy uczuciowe? Wciąż jesteś poszukiwanym singlem numer jeden?
- Taaa... - odparłem wymijająco, szukając miski - Gdzie jest ten kurczak? Masz za dużo w tej lodówce.
- Na górnej półce koło warzyw - zaśmiała się na moją uwagę - Nie odpowiedziałeś mi na pytanie.
- Odpowiedziałem i nie mam zamiaru udzielać ci odpowiedzi powtórnie - uśmiechnąłem się - Co mam robić?
- Może nadziewaj warzywa na wykałaczki - stwierdziła, odbierając ode mnie miskę z niegotowym daniem.
- Tylko tyle? - skinęła głową, na co prychnąłem - Nie doceniasz moich możliwości.
- Innym razem Harry - parsknęła śmiechem i wróciła do mycia mięsa.
- Gdzie są te wykałaczki? - otworzyłem szafkę i znalazłem małe wykałaczki. Wiedziałem, że się nie nadają, ale chciałem zrobić siostrze na złość. Taki uroczy Harry jak co dzień.
- Te? - wskazałem na pudełeczko, które trzymałem w dłoniach.
- Harry? Poważnie? Chyba tak wiele składników ci się nie zmieści? - zauważyła.
- Yyy. Skąd mogłem wiedzieć, że większe. Nic mi nie powiedziałaś - zachichotałem.
- Tak, powiedziałam tylko ty mnie nie słuchasz - zmierzyła mnie wzrokiem, po czym wybuchnęła śmiechem.
    Do kuchni wszedł jej chłopak. Tom z którym znałem się kilka lat. Owinął swoje ręce wokół tali mojej siostry i dał jej całusa w policzek.
- Co tak ładnie pachnie? - zapytał naszej dwójki, zerkając w garnki. 
- Nie twój biznes. Nie pomagasz to sio - dała mu kuksańca, na co on wybuchnął śmiechem - Aha i powiedz swojemu szwagrowi, by używał czasami mózgu - zauważyła Gemma, na co przewróciłem oczami.
- Powiedz swojej dziewczynie, żeby wysławiała się jaśniej - odrzekłem na co siostra wystawiła mi język.
- Sami musicie się dogadać - zwrócił się do nas Tom i wyszedł z kuchni.
- O hej jak dobrze, że już jesteś. Mogłabyś mi pomóc? Z mężczyznami nie można się dogadać - odezwał się głos mojej siostry i nie był skierowany do mnie.
   Rozejrzałem się po pomieszczeniu, a koło blatu stała średniego wzrostu blondynka z niebieskimi oczami, do której były skierowane te słowa. Czując na sobie moje spojrzenie zerknęła na mnie i uśmiechnęła się nieśmiało. Odwzajemniłem ten gest i czułem jak ciepło napływa na moje policzki. Co jest?
-  O właśnie wy się nie znacie - zauważyła Gemma i stanęła pomiędzy nami - Samantha to jest Harry. Mój brat. Harry to Samantha. Moja przyjaciółka.
- Miło mi cię poznać Harry - odezwała się piękna nieznajoma.
- Mi... też... cię miło... poznać - wydukałem. Co się ze mną dzieje?
Blondynka uśmiechnęła się do mnie serdecznie, a następnie zwróciła się do mojej siostry:
- To co mam robić? - zapytała.
- Mogłabyś mi pomóc z ciastem? Mam takie urwanie głowy, że całkowicie o nim zapomniałam - Samantha kiwnęła głową - Kochana jesteś. Jest w chłodni. Na dół po schodach po lewo. Przecież znasz mój dom - zauważyła Gemma.
   Blondynka wyszła z kuchni i na odchodne zmierzyła mnie badawczym wzrokiem. Przełknąłem gulę, która zebrała się w moim gardle, a moje nogi zrobiły się jak z waty. Siostra spojrzała na mnie i przechyliła głowę na bok, jakby nad czymś się zastanawiała.
- Podoba ci się - stwierdziła niż zapytała i uśmiechnęła się łobuzersko.
- Nie. Przywidziało ci się - odparłem szybko. Za szybko. No to już mnie ma.
- Bardzo ci się podoba - zaszczebiotała z radości. Świetnie kolejny temat na jej ploteczki - Spokojnie. Nikomu nie powiem, nawet jej.
- Mhm - nie mogłem nic powiedzieć, bo nie mogłem sformułować żadnego konkretnego słowa.
   Do kuchni weszła dziewczyna i spojrzała na naszą dwójkę. Gemma puściła mi oczko i szybko się odwróciła do swojego kurczaka, a na jej twarzy błąkał się uśmiech. 
- Co tu tak wesoło? - zauważyła uśmiech mojej siostry.
- Harry opowiedział mi żart - zaczęła chichotać jak głupia - Opowiedz jej Harry. 
- Ja...ja... nie pamiętam - zamotałem się w słowach i rzuciłem jej przepraszający uśmiech. Głupia siostra zrobiła to specjalnie. Czuje się jakbyśmy wrócili do szkolnych lat, kiedy lubiła się ze mną drażnić.
- W porządku. Może jeszcze ci się przypomni - posłała mi ciepły uśmiech. Odwzajemniłem go i przez nie uwagę ukułem się wykałaczką. Na palcu pojawiła się krew. Kto by przypuszczał, że to jest takie ostre.
- Cholera - zakląłem pod nosem i szybko udałem się do zlewu, by spłukać krew.
- Co się stało? - zapytały dziewczyny jednocześnie. 
- Zraniłeś się? Daj opatrzę cię - Gemma wzięła mój palec i zaczęła go oglądać - Samantha pójdź po plaster.
- Ok - wyszła i już jej nie było.
- Nie potrzebuję. Dam sobie radę - odparłem.
   Po kilku minutach Samantha wróciła z paczką plastrów. Spojrzała na mnie, a w jej oczach była widoczna troska.
- Daj opatrzę cię - uśmiechnęła się. Pod wpływem jej uroku, podałem jej swoją dłoń, a ona zajęła się zawijaniem opatrunku. Na koniec spojrzała na mnie, a moje nogi ugięły się pode mną.
   Zauważyłem, że jej oczy są niebieskie ale nie sądziłem, że aż tak. Jej głębia niebieskich oczy pochłonęła mnie całego. W jej oczach można było utonąć. To nie były zwykłe oczy. Te oczy miały niezmierzoną głębie i wiedziałem, że ta szybko z niej nie wyjdę. Pochłonęła mnie całego i nie potrzebuję wcale ratunku. Czułem, że nie będzie mi dane spotkać jej raz.

***

    Obudziłem się i obrzuciłem spojrzeniem pokój. Nie ma jej tu. To tylko sen. Sen, który był prawdziwy. Wspomnienie, które postanowiło mnie męczyć. Niebieskie oczy które stały się moim cierpieniem.
    Popatrzyłem na stolik. Westchnąłem ciężko i sięgnąłem po butelkę. Nalałem końcówkę, która została i rzuciłem butelkę w kąt. Tylko ona mi została. Jedyna rzecz, która nie odeszła. Została ze mną i chyba tak zostanie. 
    Kolejne dni od jej odejścia mijają, wszystko się zmienia. Tylko ja zostałem taki sam. Czy naprawdę jestem żałosny czekając na jej powrót? Choć nigdy nie wróci, bo ją wyrzuciłem po tym co mi zrobiła. Nikt nie zasługuje, żeby być zdradzonym. Powinienem czuć ulgę, a czuję pustkę i ból. Dlaczego?...
   Z nostalgii wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Kogo znowu tu niesie? Tylko nie mówicie mi, że dostawcę pizzy. 
   Wstałem i skierowałem się w stronę drzwi, potykając się o swoje stopy i przedmioty leżące na ziemi. Podniosłem z ziemi niedokończoną butelkę whiskey.
 Otworzyłem drzwi a moim oczom ukazał się Louis. Świetnie wolałbym pizzę.
- Czego?- warknąłem.
- Też się cieszę się, że cię widzę. Tak poza tym to cześć - odpowiedział.
- Czego tu chcesz? - zmierzyłem go spojrzeniem. Przesunąłem się o krok, aby zrobić mu miejsce by wszedł. Brunet wszedł do środka i rozejrzał się po pomieszczeniu. Na jego twarzy pojawiła się konsternacja i zdziwienie.
- Co się tu stało? - spojrzał na mnie, a jego wzrok utknął na butelce, którą trzymałem w dłoni - Nie mam pytań. Dlaczego nie stawiłeś się dzisiaj na próbie? - zapytał. 
- Była jakaś próba? - zastanowiłem się chwilę. Kurwa mać była.
- Była - rzucił lekceważąco - Dzwoniliśmy do ciebie, ale ty oczywiście masz wszystko w dupie.
- Może dlatego, że wszyscy mi zawracają niepotrzebnie dupę - wydarłem się.
- Niepotrzebnie? Jesteś członkiem zespołu, jeśli ci się to nie podoba możesz odejść. Nikt cię nie trzyma. Nawet będziemy zadowoleni, kiedy odejdziesz, bo dla wszystkich jesteś tylko ciężarem! - wydarł się Lou. Wow nie spodziewałem się po nim takiej reprymendy. 
- Dobra. Może właśnie odejdę - odwarknąłem.
- Nara. Nie będę na ciebie marnować czasu, ponieważ nie jesteś tego wart! - odszczekał.
- Goń się! - rzuciłem i zamknąłem z impetem drzwi. Ja pierdole czy wszyscy muszą mi teraz zawracać dupę?! Wszyscy?!  
     Spojrzałem na whisky i jakoś przeszła mi ochota na picie. Rzuciłem ją o ścianę a na niej pojawił się ślad płynu ściekającego w dół. Kurna. Co zrobiłem? Co ja robię ? 
     Skierowałem się do kuchni i otworzyłem lodówkę. Wyciągnąłem z niej piwo i wziąłem otwieracz. Wróciłem do pokoju i usiadłem na kanapie. Spojrzałem na butelkę. 
Czy na prawdę jestem taki zjebany? 
     Otworzyłem butelkę i pociągnąłem z niej łyk.
 Kolejny krok i dwa kroki w tył.
  
***********************************************************************************

Wróciłaaaaaaaaaaaaam!
  Wiem, że nie było mnie bardzo długo, ale naprawdę nie miałam czasu. Wiem winny się tłumaczy. Jestem winna przyznaje się bez bicia, że jestem. Nie będę Was zanudzać dlaczego mnie nie było, bo trochę tego by było, a to nie jest lista św. Mikołaja :D
 Mam nadzieję, że się cieszycie. Rozdziały postaram się dodawać co tydzień lub częściej. Zobaczymy.
Komentujcie rozdział. Podzielcie się ze mną Waszą opinią. ;)
Jedyne co mi tylko pozostało, to serdecznie Was przywitać i uściskać. Do następnego! :D




 

2 komentarze:

  1. Na pewno czekam na następny ! :3
    W następnym daj znowu jakąś tajemnicę xD
    Rozdział jak najbardziej na plus !
    Polecaaaam ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na NIESAMOWITEGO nexta ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️��

    OdpowiedzUsuń